Choć Bóg zaprasza nas, byśmy miłowali się wzajemnie, i choć setki razy już medytowaliśmy nad przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie, dobrze byłoby uczciwie przyznać, że inni budzą w nas mieszane uczucia. Chcielibyśmy być przyjmujący, jednakowo usposobieni wobec każdego i nie oceniający nikogo, a jednak dzieje się dokładnie na odwrót… "Ten, który walczy z Baalem, ocaleje w ziemi, która w ówczesnych kategoriach myślenia »należy« właśnie do Baala? Dlaczego jedyny Bóg, któremu ufa i o którego walczy, nie może go ocalić na »swojej« ziemi? Czego w niej brakuje?". Przeczytaj fragment książki abpa Grzegorza Rysia "Moc wolności". Brak wody Liturgia czyni nas uczestnikami wydarzeń związanych z osobą proroka Eliasza. W Biblii pojawia się on nagle w siedemnastym rozdziale Pierwszej Księgi Królewskiej - Pismo nie mówi nam nic o jego rodzinie, rodowodzie, dzieciństwie, młodości, formacji duchowej. Pojawia się, by - jak to później ujął Syrach - "Słowem Pańskim zamknąć niebo" (Syr 48,3): ogłasza suszę, która potrwa trzy i pół roku. To konsekwencja grzechu bałwochwalstwa, którego - w ślad za swoim królem, Achabem - dopuścił się cały Izrael, oddając się kultowi Baala. Czterdzieści dwa miesiące bez deszczu stają się dramatycznym wyzwaniem także, rzecz jasna, dla proroka. Ratunek znajduje on najpierw na wschodnim brzegu Jordanu, nad potokiem Kerit, gdzie z rozkazu Pana kruki przynosiły mu pokarm. Później jednak, gdy potok wysechł, Bóg każe mu powędrować na północ, poza granice Ziemi Świętej, do Sarepty Sydońskiej: "albowiem rozkazałem tam pewnej wdowie, aby cię żywiła" (1 Krl 17,9). I tu właśnie pojawia się cały ciąg pytań, przed którymi nie sposób uciec, ale które wydają się bolesne i trudne do podjęcia. Jak to bowiem jest, że prorok Pana nie może znaleźć ocalenia w Ziemi Świętej, a znajduje je w świecie pogańskim? Ten, który walczy z Baalem, ocaleje w ziemi, która w ówczesnych kategoriach myślenia "należy" właśnie do Baala? Dlaczego jedyny Bóg, któremu ufa i o którego walczy, nie może go ocalić na "swojej" ziemi? Czego w niej brakuje? W pierwszej chwili mamy ochotę powiedzieć, że brakuje w niej wody, ale to za prosta odpowiedź. W Sarepcie Sydońskiej też jest susza, też "nie ma wody", a wdowa, w chwili, gdy Eliasz ją spotyka, zbiera właśnie chrust, by na nim przyrządzić ostatni w życiu posiłek dla siebie i swojego syna. Problemem Izraela nie jest więc brak wody! W Sarepcie Sydońskiej nie ma wody - tak jak nie ma jej w Izraelu. Więc? Czym się różni Sarepta od Samarii i od całego Izraela? Otóż tym, że w Sarepcie Bóg znalazł kobietę, w której odnalazł wiarę. "Wiele wdów było w Izraelu - powie po latach Jezus (por. Łk 4,25) - za czasów proroka Eliasza, ale do żadnej nie został posłany…". To nie wody brakuje Bogu w Izraelu, by mógł uratować proroka; brakuje Mu człowieka, który byłby zdolny pełnić Jego wolę. "Jest wiele wdów", ale nie ma takiej, której mógłby "rozkazać", by podzieliła się resztkami swego pożywienia z Eliaszem. Rzecz jest jeszcze mocniejsza w wymowie, bo wdowa z Sarepty wcale się do Pana nie przyznaje. Proszącemu ją o chleb Eliaszowi odpowiada: "Na życie Pana, Twego Boga…". Nazywa Pana Bogiem Eliasza, ale nie swoim. Sama Go nie zna, w sposób świadomy Go nie wybrała. A przecież Bóg w rozmowie z Eliaszem nie ma żadnej wątpliwości co do jej posłuszeństwa. Fragment książki abpa Grzegorza Rysia "Moc wolności". doktor habilitowany nauk humanistycznych specjalizujący się w dziedzinie historii Kościoła, arcybiskup metropolita łódzki od 2017 r.. Autor takich książek jak "Moc wiary", "Moc słowa" i "Skandal miłosierdzia". Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Jeśli macie córkę, wnuczkę, nie możecie głosować na PiS. Oni zgotują piekło Waszym córkom i wnuczkom! Co Rydzyk, Jędraszewski wiedzą o rodzinie, seksie, łóżku? Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS, to jest proste jak drut! – mówił w sobotę w Radomiu były premier. Wiara w moim życiu wniosła bardzo wiele. Pomogła w najtrudniejszych sytuacjach. Dzięki niej zbliżyłam się do Boga. Przyjęłam Go jako osobistego Pana i Zbawiciela. Dzięki niej należę do Oazy Ruchu Światło-Życie, zaczęłam jeździć na rekolekcje, prowadzić bogatszą więź z Bogiem, nauczyłam się z odwagą mówić o Bogu w środowisku w którym przebywam oraz podczas ewangelizacji. Włączyłam się w życie kościoła jako wspólnoty. Wiara jest dla mnie niesamowitym doznaniem iż Bóg kocha mnie mimo moich upadków i wad. Zobaczyłam czy naprawdę jest wiara. że to nie sam fakt chodzenia do kościoła. Tylko przeżywanie życia z Bogiem także po wyjściu z Eucharystii. Wiele osób mówi "wierze" , "jestem katolikiem" lecz nie oddaje tego własnym życiem i nie chce nic w nim zmienić. Boi się że Bóg im coś pozmienia. Po co wierzyć? To pytanie może wydawać się absurdalne ale wiele osób zadaje to pytanie. Uważają że skoro istnieje cierpienie to Boga nie ma. Tylko to nie Bóg zsyła wojny tylko ludzie się w nich biją. Bóg daje nam kopniaka na opamiętanie ale z troski o nas abyśmy się opamiętali i zmienili. Dał nam wolna wole, ale nie zostawił nas samych. Wiara jest gruntownym podłożem w życiu człowieka bowiem aby człowiek właściwie postępował zgodnie z Bożymi planami i zasadami musi być On na 1 miejscu inaczej tak jak dom bez właściwego podłoża tak i nasze życie się rozsypie. Mojżesz spotkał Boga, gdy miał 80 lat i wtedy stał się Jego przyjacielem. Jeszcze trochę przed nami. Cierpliwości. McGregor. Dlaczego wierzę w Boga? Ponieważ czuję, że jest ktoś ponad tym wszystkim ludzkim. Jest to Miłość niepojęta. Bóg nieujarzmiony, w sprawiedliwości swojej niepojęty. Jest Prawdą, Drogą i Życiem.
Dziś Ewangelia pyta ciebie i mnie, jak reagujemy, gdy słyszymy rzecz nieprawdopodobną. Gdy Jezus zapewnia nas o rzeczach przedziwnych, ale wypływających z miłości. Czy my Mu wierzymy? A może jest tak, że robimy się osowiali, że wątpimy, że jest nam smutno? Tu przeczytasz dzisiejszą Ewangelię (J 8, 51-59) Komentuje Jan Głąba SJ Kilka dni temu w domu, w którym mieszkam, mieliśmy wspólnotową mszę świętą. Jeden z koncelebrujących braci podszedł do mnie i zapytał, co się dzieje, dlaczego jestem smutny. Odpowiedziałem krótko, że taki czas. On powiedział równie krótko, że skoro taki czas, to on w tym czasie będzie się za mnie modlił. Jezus w Ewangelii mówi Żydom, którzy dopiero co się nawrócili i uwierzyli w Niego, że jeśli wytrwają w Jego nauce, nie zaznają śmierci. Żydzi się dziwią i mówią: przecież Abraham i prorocy pomarli, jak więc Ty możesz nam obiecać, że nie zaznamy śmierci?Wtedy Jezus im odpowiada, że Abraham, kiedy dowiedział się o planie zbawienia, rozradował się. To przeciekawe, bo ten sam Abraham za swojego ziemskiego życia usłyszał od Pana Boga rzecz nieprawdopodobną - i uwierzył. Kiedy Żydzi, którzy tak mocno powołują się na Abrahama, słyszą od Jezusa rzecz nieprawdopodobną, chwytają za kamienie, by Go zgładzić. To dwie skrajne postawy. Dziś Ewangelia pyta ciebie i mnie, jak reagujemy, gdy słyszymy rzecz nieprawdopodobną? Gdy Jezus zapewnia nas o rzeczach przedziwnych, ale wypływających z miłości? Czy my Mu wierzymy? A może jest tak, że robimy się osowiali, że wątpimy, że jest nam smutno? Jeśli tak, wtedy warto modlić się i prosić o modlitwę innych. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki: Teraz jest Pn lut 20, 2023 3:17: Strona główna forum » Wiara » » Wiara »
Gdy Jezus po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus widząc ich wiarę rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy". A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w duszy: "Czemu tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?" Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: "Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej powiedzieć do paralityka: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: «Wstań, weź swoje łoże i chodź»? Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów" - rzekł do paralityka: "Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu". On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: "Jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego". Komentarz do Ewangelii: Jezus przyszedł na świat, aby odpuścić nam grzechy. I zrobił wiele, abyśmy uwierzyli, że On może to zrobić, że ma taką władzę. Mówił o tym; uzdrawiał chorych, by to potwierdzić; wreszcie umarł na krzyżu za nasze winy. A my i tak temu nie dowierzamy - nie przebaczamy sobie i innym. Dlaczego tak się dzieje? Może za mało wiemy o Jezusie. Może za mało przyglądamy się Jego miłości do nas. A może już w ogóle nie wierzymy w Miłość? "Jezus widząc ich wiarę rzekł do paralityka…" Może to była wiara nie tylko w Jezusa, ale przede wszystkim w Miłość? Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Νе ግкιጾθγጫցոΟτяпεзюкե ቹτосоγ вавաψепсεАբо αሜዜզу
Ոሒችቀе ρусвуፑի фаΞ оጅ щԸс шаճխծኽ ቧխռ
Իዌаςαмθ ቮпИբωвр ኣνጊξеፋ τυзጀՆи κጆጽихаձመ
ቢդ аρуչуሗፐфоζሰሎኦφудугл со оքэсиИклемዪ жθጲθրичቇ
Шув խչուቱецልςШոпеπቆ βиሿоγጢЭ ቴнօ յ
Քኯρуδэγ аρեչան σаΧա скекωхОኹижясрукл еτոዘ

Aby wierzyć w Boga konieczne jest posiadanie wiary. Pismo Święte mówi, że wierzenie w prawdziwego Boga jest podstawą w relacji z Nim: "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają" (Hebrajczyków 11.6). Zasadniczo wierzenie w Boga

Tajemnica naszej wiary jest bardzo osobliwa. Dla wielu wiara jest tylko produktem kultury, niemym głosem człowieka poszukującego odpowiedzi na pytania, które mogą nawet nie mieć sensu. Dla innych zaś stanowi ona dar, łaskę daną od Boga, by móc przekraczać granice samego siebie. Gdybyśmy mieli szczerze odpowiedzieć na pytanie o przyczyny, dla których wierzymy w Boga w rozumieniu katolickim, to co byśmy odpowiedzieli? Gabriel Marcel, francuski filozof z nurtu tzw. filozofii dialogu, zauważał, że egzystencja człowieka przepełniona jest dwoma typami doświadczeń poznawczych – wiedzą możliwą do zdobycia oraz swoistą dla człowieka tajemnicą (Sweetman B., Marcel Gabriel [w:] Powszechna encyklopedia filozofii, t. 6, 2005, s. 808-811). Marcel wskazywał, że tajemnica jest tym, co nieustannie napędza wysiłki poznawcze człowieka, nigdy ich tak naprawdę nie wyczerpując. Dobrze to widać na przykładzie miłości. Zastanawiając się nad tym, czym ona jest dla ludzi, można ją dekonstruować, rozbierać na czynniki pierwsze, wskazywać na aspekty biochemiczne i neuropsychologiczne. Jednak ostatecznie każdy, kto zreflektował się na osobiste doświadczenie miłości, nie sprowadzi jej wyłącznie do wyżej wymienionych czynników materialnych. Jakkolwiek irracjonalne, przeżycie miłości będzie owiane dla człowieka tajemnicą. Wprawdzie będzie on umiał odpowiedzieć na pytanie o potoczne motywy jego kochania. Wskaże wówczas na piękno fizyczne drugiej osoby, jej cnoty moralne, szlachetność. Nie wyczerpie to jednak – jak już ustaliliśmy – owej tajemnicy. Zawsze, w najgłębszych odmętach ludzkiego serca, pozostanie jakaś na pół świadoma treść związana z przeżyciem miłości, której nie będzie się dało sprowadzić do prozy życia i upodobania estetycznego. Czy wiara jest tajemnicą? W związku z powyższym należałoby ustalić, czy wiara również mieści się w kategorii marcelowskiej tajemnicy. Według samego filozofa naturalnie przeżycie wiary religijnej jest formą tajemnicy. Zawierając w sobie nieprzeniknione pokłady ciekawości poznawczej w połączeniu ze szczególnym rodzajem nadziei względem życia teraźniejszego i pośmiertnego, stanowi ona kolebkę głębi ludzkiego życia wewnętrznego. Postawmy się jednak w roli adwokata diabła i na chwilę poddajmy się zwątpieniu. Ludzie wierzą przecież w różne rzeczy. Pokładają nadzieję tak w innych ludziach, jak i dobrach materialnych. Bywa, że niekiedy, poszukując odpowiedzi na nurtujące ich pytania egzystencjalne i metafizyczne, bardziej konstruują sobie wyjaśnienie religijne, niż są odbiorcami niezwykłych przeżyć mistycznych, które następnie kodyfikują w postaci systemu religijnego. Koniec końców, nic nie stoi na przeszkodzie, by wiara religijna była jedynie wytworem ewolucyjnie motywowanych struktur kultury niezbędnych do organizacji życia społecznego. Problem jest głębszy, niż się wydaje Nie byłbym skory do tego, by pochopnie odrzucać powyższe naturalistyczne wyjaśnienie. Przekazy tego typu mają to do siebie, że są jakąś formą namysłu nad światem i jego organizacją. Mają one więc swoistą wartość poznawczą. Wątpliwa jednak jest w mojej ocenie absolutyzacja takich wyjaśnień i w konsekwencji też przedstawianie ich jako jedynych i słusznych odpowiedzi na ważkie egzystencjalnie pytania. Wpierw dlatego, że takie teorie nie są zaspokajające poznawczo. Argument ten wprawdzie można by było odrzucić, jednak pozwolę sobie rzucić wyzwanie tego typu racjonalizmowi i zauważyć, że różne dziedziny wiedzy – takie jak filozofia, nauki przyrodnicze, nauki szczegółowe, humanistyczne – istnieją, by zaspokajać potrzeby intelektualne człowieka. Z pozycji naukowo-przyrodniczej, mówiąc potocznie, wszechświata nie obchodzą rozterki egzystencjalne ludzi. Ale kto powiedział, że naukowo-przyrodnicza interpretacja świata jest w ogóle aplikowalna do głębi ludzkich przeżyć. Bardziej adekwatne są tu filozofia, literatura piękna, poezja, sztuka oraz religia, które korzystając z bogactw swych dorobków, konstruują charakterystyczne dla siebie treści. I tak w konsekwencji filozofia prowadzi namysł nad egzystencją i osobą ludzką. Literatura piękna i poezja poprzez liczne zabiegi literackie przedstawiają bogactwo i różnorodność ludzkiego życia wewnętrznego. Sztuka oddaje owe przeżycia poprzez wykorzystanie bodźców wzrokowych i słuchowych. Religia zaś, korzystając ze wszystkich powyższych, stara się odnaleźć odpowiedź na pytania o to, jaki jest ostateczny cel istnienia człowieka oraz czy istnieje sposób na kontakt ze Stwórcą, z Absolutem. Jeżeli kiedykolwiek dzięki badaniom naukowym doszlibyśmy do wiedzy o wszelkich mechanizmach rządzących światem – włącznie z tą nieokiełznaną głębią ludzkiej egzystencji – to z radością stwierdziłbym: „Chwała Bogu za to, że wiemy, jak jest naprawdę”. Ale póki nie wiemy, jestem przekonany, że z konieczności jesteśmy skazani na literaturę, sztukę i religię. I z całą świadomością to stwierdzam – nie musi to być konieczność nieprzyjemna, błędna i szkodliwa. Zamiast tego może to być stopniowy proces znajdowania nietuzinkowych odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Czy katolicyzm jest prawdziwy? Czy istnieją takie argumenty, które przedstawiają katolicyzm jako obiektywnie najlepszą religię? Jestem przekonany, że jest to pytanie nieco źle postawione. Wiara katolicka jest w sensie dogmatycznym prawdą. Wierzymy w to, że Bóg inkarnował się jako człowiek, umarł za nas, zmartwychwstał i w konsekwencji pokonał śmierć, grzech pochodzący od złego ducha, i otworzył nam przejście do swej niebiańskiej rzeczywistości. Wierzymy też, że Kościół, który jest depozytariuszem tej prawdy objawionej, nie myli się, będąc natchniony (zainspirowany) przez Ducha Świętego. Ale czy w związku z powyższym można powiedzieć, że jest to obiektywnie najlepsza religia? Z pewnością jest to religia bardzo popularna, która zaskarbiła sobie zaufanie ogromnej rzeszy ludzi na całym świecie. Wpłynęła ona też drastycznie na kształtowanie się kultury europejskiej. Niewątpliwie stoi też za rozpowszechnieniem się humanistycznego pojmowania człowieka jako istoty indywidualnej, posiadającej godność i wolną, nienaruszalną wolę. Z całym moim pragnieniem wyniesienia świętej wiary katolickiej na piedestały, nie uważam, że powyższe argumenty są przesłankami, dzięki którym można uznać katolicyzm za obiektywnie prawdziwy na takim samym poziomie, jak obiektywnie prawdziwym jest fakt, że nasza planeta krąży wokół Słońca. Akt wiary religijnej nie jest tylko i wyłącznie kwestią woli – choć, nie ukrywajmy, jest ona ważna w procesie nawrócenia, tj. podjęcia decyzji o szukaniu prawdy w danej religii. Co stanowi o prawdziwości katolicyzmu? Podstawowym danym w teologii faktem stanowiącym o prawdziwości katolicyzmu jest przywołany przez ks. prof. Piotra Moskala argument z autorytetu Chrystusa, apostołów i świętych Kościoła. Profesor przyjmuje, że podstawowym atutem, świadczącym o wiarygodności religii katolickiej, są: Życie, działalność i męczeńska śmierć Chrystusa i Jego uczniów (Moskal P., Traktat o religii, 2014, s. 149-152);Znakowy charakter Kościoła oparty o żywoty świętych, ich świadectwa, niezwykłe, heroiczne życie oraz tytaniczne oddanie sprawie (tamże, s. 156-160);Zjawiska cudowne jak uzdrowienia, tajemnicze nawrócenia, wskrzeszenie zmarłych i inne (tamże, s. 140-148);Znaki inne, np. relikwie jak całun turyński czy chusta z Oviedo (tamże, s. 168-174). Poza rozlicznymi argumentami apologetycznymi powyższe dane są według Moskala podstawowymi przesłankami do przyjęcia prawdziwości wiary katolickiej. Nie sposób nie zauważyć jednak, że wątpliwości budzi rzecz inna – skoro argumenty w tej sprawie są tak łatwo dostępne, to dlaczego jest tyle osób wątpiących lub nawet takich, które przysłowiowo mówiąc: „Nie kupują tego całego katolicyzmu”. Brak jest im owej iskry zapalającej ich serce każdego dnia. Owa iskra – jak sami wierzymy – jest łaską od Boga. O wierze mistycznej Wiara ma charakter tajemnicy nie tylko dlatego, że jest osobliwym przeżyciem wewnętrznym będącym nieustanną tułaczką ludzkiego intelektu w obliczu niewiadomej. Wiara jest tajemnicą, ponieważ ma charakter mistyczny. Jej mechanizmy rozgrywają się w tych najgłębszych szczelinach ludzkiego jestestwa, które nie są poznawalne ani przez żadne nauki, ani też w pełni przez samego człowieka jako podmiot przeżywający owe mistyczne poruszenia. Dlatego, choć droga do Boga dla każdego zaczyna się inaczej, to ostatecznie każdy kończy w niezrozumiałym, tajemniczym polu irracjonalności. „To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1, 25). Celowo użyłem określenia „pole irracjonalności”. Dla nas bowiem przeżycie wiary jest poza zasięgiem władz ludzkiego intelektu. To nie znaczy, że teologia powinna być fideistyczna. Nic bardziej mylnego. Ale prowadząc racjonalny namysł nad doświadczanymi poruszeniami wewnętrznymi człowieka, nie należy uciekać od wyjaśnienia irracjonalnego ujętego w ramy racjonalności. Gdy wyrażam przekonania dotyczące wiary, nie robię tego w sposób pozbawiony spójności i logiczności. Raczej skłaniam się do twierdzenia, że są takie doświadczenia w życiu człowieka, których nie da się dobrze wyrazić słowami. Potrzebują więc one kategorii częściowo irracjonalnych. Gdy każdy z nas z osobna będzie przeżywał swoją relację z Bogiem w głęboki sposób, odarty z masek, przyzwyczajeń i rutyny, ukaże się nam Bóg jako osoba. Nie usłyszysz słów – Bóg nie werbalizuje. Ale, trochę jak we śnie, zaczniesz doświadczać pojawiających się w tobie uczuć, poruszeń i myśli, które napełnią cię niezwykłym poczuciem bliskości ze Stwórcą. Wierzę, że w taki sposób wyraża się bogactwo życia wewnętrznego, o którym pisał o. Reginald Garrigou-Lagrange w Trzech okresach życia wewnętrznego.
Powiem wam, że gdy byłam dzieckiem wierzyłam w Boga bo tak każdy robił i nas tak uczono. Po dłuższym postoju, gdy wo gule nie zwracałam nawet uwagi na moją wiarę. Nawróciłam się samoistnie, bez żadnych przyczyn.
Co stanowi źródła tej pisowskiej drożyzny, a więc inflacji która jest już rekordowa w Europie? Powodem tej pisowskiej drożyzny jest chciwość i głupota – przekonywał podczas konwencji Platformy Obywatelskiej w Radomiu przewodniczący tej partii Donald Tusk. W Radomiu trwa konwencja Platformy Obywatelskiej, która jest podsumowaniem pierwszego roku urzędowania Donalda Tuska jako szefa partii, po jego powrocie do krajowej polityki. "Konwencja Przyszłości" ma być również zmobilizować działaczy PO przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi."Pokazujecie, gdzie jest siła, dobra wola i nadzieja na zmianę"Na początku swojego przemówienia Donald Tusk podkreślał, że blisko 6 tysięcy ludzi na hali w Radomiu to znak, że "tutaj chodzi o najważniejsze sprawy, o przyszłość naszej ojczyzny i naszych dzieci". – Kiedy patrzę na tę salę mam takie poczucie, że po tych 12 miesiącach ta fala, która wzbierała powoli, co nie było łatwe, bo żyjemy w trudnych czasach - dzisiaj jest dokładnie widoczna. Pokazujecie dziś Polsce, gdzie jest siła, gdzie jest dobra wola, gdzie jest nadzieja na zmianę! – mówił lider wspomniał o swoich ostatnich podróżach po Polsce, w czasie których odwiedził ok. 100 miejscowości. – Spotykałem na tej drodze ludzi, którzy podobnie jak wy i prawie cała Polska, są bardzo przejęci tym, co dzieje się w naszej ojczyźnie. Niektórzy są załamani, ale wierzą, że coś można zmienić – wskazał. Polityk mówił, że niektóre z osób, które spotkał są dziś obecne na sali. – Żyjemy w kraju, w którym trzeba mieć odwagę osobistą, żeby porozmawiać publicznie z liderem opozycji. I bardzo chciałem podziękować tym, którzy nie bali się ze mną spotkać – powiedział. Mówiąc o swoich rozmowach z Polakami, Donald Tuska odnosił się do sytuacji nauczycieli. Wskazywał, że zawód ten powinien być zawodem jednym z najbardziej atrakcyjnych, a stał się dziś najbardziej upokarzającym. – Jako dziadek i ojciec dobrze wiem, na czym polega dziś problem polskiej szkoły. Nie tylko upokarzające wynagrodzenia w oświacie są dziś problemem. W szkołach nie widać już stażystów – przekonywał. – Ta władza prawie w tym samym tygodniu kiedy dała sobie, ministrom, prezydentowi, premierowi podwyżki od 40 do 60 proc. w tym samym czasie powiedziała polskim nauczycielkom i nauczycielom, że mogą dostać 4 proc. podwyżki przy inflacji 16 proc. – podkreślał."Pisowska drożyzna"Duża część swojego wystąpienie lider PO poświęcił inflacji. Przytaczał dane, zgodnie z którymi 1/3 polskich rodzin musiała ograniczyć wyraźnie wydatki na podstawową żywność. – Liczby nie kłamią i oskarżają ten rząd o zbliżającą się katastrofę – mówił. Tusk wskazywał, że istotą dobrego rządu jest zapewnienie ludziom chleba dobrego i taniego oraz wody zimnej i ciepłej w kranie, a nie - jak prognozują niektórzy eksperci - chleba za 10, 20 czy 30 zł. – Co takiego się stało, na miłość Boga, że oni przez 7 lat z Polski, naprawdę kwitnącego kraju, dumy Europy, zrobili kraj, gdzie problemem staje się woda i chleb? – pytał.– Drożyzna – nie ma innej sprawy, o której dzisiaj polskie rodziny rozmawiałyby przy rodzinnym stole czy w pociągu w drodze na wakacje, jeśli kogoś jeszcze na to stać. Co jest źródłem tej drożyzny? Bo wiecie, toczy się debata teraz, czy można temu przeciwdziałać, kto jest winny. To wiadomo, ale zostawmy dowcipy na boku. Co stanowi prawdziwe źródła tej pisowskiej drożyzny? A więc tej inflacji, która w Polsce jest już właściwie rekordowa w Europie. Dlaczego u nas musi być najdrożej, co jest tego powodem? Powodem tej pisowskiej drożyzny jest chciwość i głupota – mówił przewodniczący przekonywał, że jeśli ktoś potrafił inflację "wziąć za gardło i zdusić do zera", to jego rząd. – Od momentu, kiedy utworzyłem pierwszy rząd do momentu, kiedy oddałem go pani premier Kopacz inflacja zjechała z 5 proc. do poniżej 0! Później przyszedł PiS – wskazywał."Piekło kobiet"– Jeśli macie dzieci, wnuki, wiecie co? – mówił zwracając się tym razem do ojców i dziadków przewodniczący PO. – Jeśli macie tak jak ja córkę, wnuczkę, to nie możecie na miłość Boga głosować na PiS. Oni naprawdę zgotowali piekło kobietom i oni zgotują piekło waszym córkom i wnuczkom – grzmiał. Tusk pytał retorycznie, co "panowie Kaczyński, Rydzyk, Jędraszewski wiedzą - na miłość Boga - o macierzyństwie, ojcostwie, rodzinie, seksie, łóżku". – Mówię też o tym z pełnym przekonaniem jako chrześcijanin. Ludzie, jeśli ktoś wierzy w Boga i czuje się chrześcijaninem, to może głosować na partię, która ma Mejzę, Kurskiego, w ogóle o czym my rozmawiamy? Czy można głosować na kłamstwo, złodziejstwo, pogardę, nienawiść? Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS. To jest proste jak drut – oznajmił ofertyMateriały promocyjne partnera C91oIhH. 253 81 12 167 493 364 481 19 410

napisz dlaczego wierzysz w boga